Pamiętam kiedy jako dziecko, ignorowana przez starsze rodzeństwo, nie miałam się z kim bawić...
Pewnego zimowego dnia, na naszym podwórku zjawił się kot.
Kot wydawał się równie spragniony towarzystwa, więc bez większych problemów dał sobie wciągnąć na głowę czapkę, owinąć się szaliczkiem i wpakować na sanki.
Kotu kuligi szybko się znudziły. Ale nic to dla Elmirki. Wciągałam go na sanki, a on uciekał. I tak w koło.
I tak jak w pamięci wyrył się brak towarzystwa, tak w mojej twarzy wyryły się pazury tego niewdzięcznika.
:(